– Ogier idzie! – krzyczy właściciel sztuma. Tłum rozdyskutowanych mężczyzn rozstępuje się. Koń niczym model na wybiegu pręży pęciny i kark. Choć wydaje się, że nie ma warunków – jest rasy zimnokrwistej – krępy i szeroki.
Stuka po betonie kopytami jak baba na szpilkach – dowcipkują oglądający. – Po 9 tys. za te gniade kobyły. 15 za białego ogiera – hodowcy przekrzykują rżenie koni. – Ale pani coś opuścimy – słyszę słowa zachęty. Na „Wstępach” – jarmarku końskim w Skaryszewie – trzeba mieć oczy z obu stron głowy. Prezentowane przez hodowców zwierzęta, podenerwowane obecnością tylu ludzi, znienacka stają dęba, wyrywają się, mocując z trzymającymi je na uwięzi. Jakiegoś mężczyznę niosą do karetki pogotowia z krwawiącą łydką, bo nie uskoczył w porę przed końskim kopytem.